wtorek, 27 grudnia 2011

TANGLE TEEZER

Dziś przedstawię Wam Tangle Teezer the detangling hair brush. Czyli likwidującą supełki, kołtuny, splątania szczotkę do włosów.

Swoją szczotkę (różową jak na załączonym obrazku), mam już od 3 tygodni i c(z/i)eszę się ile wlezie. :D Na początku trochę się bałam, zastanawiałam, czy warto kupować szczotkę za 50 złotych. Po nieoczekiwanym zastrzyku gotówki szybko zamówiłam, żeby już nie było czasu się rozmyślić. Przesyłka dotarła ekspresowo, chyba na drugi dzień po zamówieniu (!), w swoim oryginalnym plastikowym pudełeczku z dołączoną instrukcją obsługi. Odebrałam szybko i popędziłam się czesać.
Na samym początku trochę faktów, ale to chyba wiedzą wszyscy. Innowacyjność polega na zastosowaniu plastikowych igiełek ułożonych w wielu rzędach, na przemian krótsze i dłuższe. Teraz coś o moich włosach - średniej długości, bardzo kręcone, nie lubiły czesania :( płakały i w ramach protestu wypadały. Czesałam je tylko i wyłącznie po myciu - tyle mogłam znieść, a poza tym rozczesane loki wcale fajnie nie wyglądają.
No dobra, do rzeczy. Wzięłam w rękę (z tym superhiper komfortem trzymania to bym nie przesadzała) i przykładam do włosów. Gładko jak po maśle, nie szarpie, nie ciągnie, włosy rozczesane, no CUDO. Co tu dużo mówić - z tą szczotką dużo łatwiej rozczesać włosy na mokro, na sucho, jakkolwiek. Trochę mi szkoda, że naprawdę nie powinnam rozczesywać loków zawsze, bo wyglądam jak sianko ze stodoły. :) Ale kiedy tylko mogę, to używam.
Dużo osób się dziwi, że ktoś jest w stanie zapłacić za szczotkę tyle kasy. Ale ja wiem, że warto i chociaż nie każdemu dam rade wytłumaczyć dlaczego, to sama jestem w stu procentach zadowolona i nie żałuję. Szczotka jest łatwa w przechowywaniu (na pleckach, nie na igiełkach, bo się połamią) i czyszczeniu.

PS: Nie wiem czy tak powinno być, ale moja szczotka się otwiera (w sensie część igiełkowa i cześć plecowa). Może ktoś by uznał, że to straszna wada, zakrzyknął "BUBEL!" i zażądał zwrotu gotówki, ale ja tam chowam wsuwki, gumki czy co tam chcę i mam je pod ręką (grzechoczą prze-u-ro-czo!)

A na sam koniec zdjęcie tego cacka:

źródło: asos.com

Przy okazji widzicie, jakie zdobył nagrody. Teraz to chyba wiecie, o co ta cała heca! :)

WARTO, WARTO, WARTO!!!

Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz